Newsletter WŻCh w Polsce – marzec 2021

22 marca 2021

„W dzisiejszych czasach pandemii, kiedy istnieje pokusa ukrywania i usprawiedliwiania obojętności i apatii w imię zdrowego dystansu społecznego, istnieje pilna potrzeba misji współczucia zdolnej uczynić z niezbędnego dystansu miejsce spotkania, opieki i promocji”.
Papież Franciszek, List na Światowy Dzień Misyjny 2021

 

Skrót najważniejszych informacji miesiąca:

  • Misja współczucia
  • Światowy Dzień Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego (25 marca)
  • „Jezus zaprasza do przyjaźni” (rekolekcje z indywidualnym prowadzeniem w Toruniu)
  • Asystent toruńskiej wspólnoty – nowym prowincjałem
  • W roku Świętego Józefa wspólnota „Święty Józef” z Warszawy opowiada swoją (długą) historię
  • Otulenie, moc, spojrzenie w siebie – świadectwa osób uczestniczących w rekolekcjach organizowanych przez wspólnotę „Święty Józef”
  • Czym jest dla mnie Wspólnota Życia Chrześcijańskiego? (świadectwo)
  • Jak odpowiadać na Bożą miłość w małżeństwie i rodzinie? (doświadczenia WŻCh w Polsce)
  • Pożegnanie Marii Klamut
  • Pożegnanie Krzysztofa Mitury

Misja współczucia

Przeżywany przez nas okres Wielkiego Postu, któremu już po raz drugi towarzyszą ograniczenia pandemiczne, niesie ze sobą szereg wyzwań: duchowych, rodzinnych, wspólnotowych, zawodowych… Jako wspólnota w misji jesteśmy wezwani do dzielenia się współ-czuciem. Nie ma być ono litowaniem się nad innymi czy spoglądaniem na nich z odczuciem wyższości, ale niesieniem Jezusa tam, gdzie świat jest poraniony. W wielu swoich przemówieniach i homiliach papież Franciszek przypomina: darem Ducha Świętego jest współczucie, podszeptem złego ducha – obojętność.

Na obecny numer newslettera składają się teksty, które pokazują nasze bogactwo i różnorodność: toruńskie rekolekcje z indywidualnym prowadzeniem dla osób po 60. roku życia; historia najstarszej wspólnoty WŻCh w Polsce i prowadzonych przez nią rekolekcji dla osób z niepełnosprawnościami; propozycje dla małżeństw; bogactwo wniesione przez niedawno zmarłych członków wspólnoty warszawskiej i lubelskiej.

Opieka św. Józefa oraz Matki Bożej, którą szczególnie czcimy podczas zbliżającego się święta patronalnego naszej wspólnota niech czynią nas otwartymi, pomysłowymi w niesieniu dobra, czerpiącymi z duchowości WŻCh i dzielącymi się posiadanymi zasobami, a więc: głęboko współ-czującymi.

Marcin Telicki, WŻCh Poznań


Światowy Dzień Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego (25 marca)

Msza święta online (25 marca 2021)

Euroteam z radością zaprasza na Eucharystię online z okazji Światowego Dnia WŻCh 25 marca o godzinie 19.00 na Zoomie. Zapraszamy wszystkich członków wspólnoty. Link do spotkania: https://zoom.us/j/98536377559?pwd=cFVKNzhvWWlITlVmTUVVTzY1a1ZTQT09. Prosimy jednak, byście zamiast korzystać bezpośrednio z linka, zarejestrowali się na stronie: [email protected]. Otrzymacie automatyczną odpowiedź z linkiem i będą przychodzić do Was aktualne informacje odnośnie mszy. Euroteam natomiast będzie miał orientację, ile osób uczestniczy w mszy.

Podczas Eucharystii będzie dzielenie w małych grupach. Członkowie naszej wspólnoty, którzy nie czują się pewnie w języku angielskim, będą mieli szansę dołączyć do grupy dzielenia w innym języku.

Światowe spotkanie modlitewne (27 marca 2021)
W swoim ostatnim liście do wspólnot narodowych, Światowa Rada Wykonawcza zaprosiła nas do wspólnej modlitwy online, aby wspólnie świętować Światowy Dzień WŻCh. „W tym roku zapraszamy wszystkich członków WŻCh na całym świecie do wspólnej modlitwy jako jedna wspólnota światowa. Modlitwa odbędzie się w sobotę 27 marca 2021 r. o godz. 14:00. Bliżej daty, przekażemy Wam link. Mamy nadzieję, że będziecie mogli do nas dołączyć i wspólnie świętować nasz dzień”.

Tsedale Sawicka, Eurolink, WŻCh Warszawa


„Jezus zaprasza do przyjaźni” (rekolekcje z indywidualnym prowadzeniem w Toruniu)

Na przełomie stycznia i lutego 2021 roku toruńska WŻCh we współpracy z oo. jezuitami zorganizowała Rekolekcje Ignacjańskie z Indywidualnym Prowadzeniem 60+ dla wspólnoty podstawowej Pielgrzym i zaproszonych imiennie sympatyków. Wspólnota „Pielgrzym”, którą tworzą członkinie w wieku 67-80 lat, w maju 2019 roku została posłana do misji modlitwy wstawienniczej w intencjach systematycznie nadsyłanych z pozostałych wspólnot WŻCh w Toruniu. Wspólnota lokalna z kolei stara się wspierać „Pielgrzyma” w kontynuacji formacji i utrzymywaniu żywej więzi ze wspólnotą.

Paradoksalnie okoliczności wynikające z obecnej sytuacji epidemicznej sprawiły, że rekolekcje z towarzyszeniem online zyskały rację bytu i doskonale wpisały się w potrzeby wspólnoty, której członkinie nie są już w większości przypadków mobilne i mają ograniczone możliwości uczestniczenia nawet w życiu swojej wspólnoty podstawowej.

Rekolekcje miały tytuł „Jezus zaprasza do przyjaźni”, a natchnieniem był tekst „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). Mówi On, że zanim nadejdzie czas na przekroczenie progu życia doczesnego, mamy szansę doświadczyć prawdziwego życia z Bogiem, które rozkwitnie w pełni, gdy ujrzymy Go twarzą w twarz. Natomiast forma rekolekcji, tj. z indywidualnym prowadzeniem, została zaczerpnięta z doświadczenia współtworzenia przez toruńską WŻCh rekolekcji z indywidualnym prowadzeniem dla studentów w adwencie 2020.

Rekolekcje dla osób 60+ trwały 2,5 tygodnia. Rozpoczęły się osobistym rozważaniem tekstu przygotowanego przez naszego asystenta o. Zbigniewa Leczkowskiego SJ („Wołanie serca”). Tekst ten wprowadzał w pierwsze trzy dni rekolekcji i umiejscawiał odprawiającego w punkcie startu. Tego dotyczyła m.in. pierwsza rozmowa. Ogólnie metoda polegała na odprawieniu 1 medytacji dziennie i odbyciu tygodniowo 2 rozmów. Towarzyszami duchowymi byli członkowie toruńskiej WŻCh ze Stałym Przymierzem oraz jeden jezuita. W czasie każdej rozmowy osoba towarzysząca dawała indywidualne puncta na kolejne 2-3 medytacje. Metoda taka, całkowicie nastawiona na potrzeby i drogę poszczególnego rekolektanta, jest najbliższa oryginalnej metodzie dawania ćwiczeń przez św. Ignacego.

Nasze rekolekcje niech zilustruje świadectwo:
„Od 2 lat jestem praktycznie całkowicie uwięziona w domu z powodu niepełnosprawności wynikającej z choroby kręgosłupa i innych towarzyszących schorzeń. Czas szybko płynie i od ostatnich moich zamkniętych rekolekcji upłynęło już ponad 10 lat. Mam już prawie 69 lat i wyjazd na rekolekcje, a także rekolekcje w życiu codziennym, ale nie online, byłby dla mnie niemożliwy. Miałam spore wątpliwości, czy te rekolekcje będą dobre. Okazało się, że forma lekka, czyli 1 medytacja na dzień i rozmowy co 3 dni zdały egzamin. Jestem wdzięczna o. Ryszardowi Matejukowi SJ za towarzyszenie mi i trafne uwagi, które dawały mi do myślenia. Był to dla mnie czas rzeczywistego pogłębienia przyjaźni z Jezusem, a także doświadczenia bardzo wyraźnie, jak to jest być jak dziecko w relacji z Nim, jak ufać bezwarunkowo. Owocem rekolekcji jest zaproszenie i zachęta do chodzenia w obecności Boga w najzwyklejszej codzienności. To wcale nie jest takie proste… ufać, kochać Go, wierzyć w Jego miłość i być z Nim non-stop. Moje serce zostało napełnione pokojem. Życzę wszystkim takich rekolekcji”. (Ewa Rochon).

Teresa Błaszkiewicz, Wspólnota Pielgrzym, WŻCh Toruń


Asystent toruńskiej wspólnoty – nowym prowincjałem

Pragniemy podzielić się z całą wspólnotą krajową radością, iż dnia 4 marca 2021 roku generał jezuitów o. Arturo Sosa SJ mianował o. Zbigniewa Leczkowskiego SJ nowym przełożonym Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Prowincjał Nominat obejmie urząd dnia 5 października 2021 roku we wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej. Prosimy o modlitwę w intencji o. Zbigniewa oraz dobrego wyboru nowego asystenta dla toruńskiej WŻCh.?

Aleksandra Pakalska, WŻCh Toruń


W roku Świętego Józefa wspólnota „Święty Józef” z Warszawy opowiada swoją (długą) historię

Nasza wspólnota jest pierwszą wspólnotą WŻCh jaka powstała w Polsce. Było to tak. W lipcu 1977 roku na zaproszenie ówczesnego prowincjała jezuitów, o. Tadeusza Koczwary, przyjechała do Polski Josée Gsell, Francuzka, która była ówczesnym sekretarzem światowej WŻCh w Rzymie. O. Koczwara skontaktował ja z panią Anielą Lossow, bardzo zaangażowaną świecką osobą, która zaprosiła Josée do Łaźniewa, aby pokazać dzieło, z którym była związana od kilkunastu lat. Były to wczaso-rekolekcje dla osób chorych i niepełnosprawnych organizowane w siedzibie księży orionistów w Łaźniewie. Chorym pomagała młodzież studencka, siostry zakonne i klerycy. Josée, podczas wizyty, opowiedziała wszystkim uczestnikom o wspólnotach WŻCh, działających w świecie. Pani Ala i o. Tadeusz zachęcili skutecznie kilka osób spośród młodzieży pomagającej w Łaźniewie, do wzięcia udziału w spotkaniu, które odbyło się w mieszkaniu pani Ali w październiku 1977 r. Do „wybrańców” należeli: Ania Bielińska, Ela Drogosz, Kasia Czarnecka, Ania Janczak, Staszek Stuczyk, Wiesio Zabłocki oraz s. Immaculata z tego samego zgromadzenia co św. Faustyna. Spotkanie zapoczątkowało wspólnotę, która trwa do dziś.

Spotykaliśmy raz na dwa tygodnie, zawsze w mieszkaniu pani Ali. Początkowo tematykę spotkań proponował o. Tadeusz, potem także my. Formuła odbiegała od znanych nam wzorów, zmuszała do wypowiadania własnego zdania, co nie zawsze, zważywszy na okoliczności zewnętrzne, było dla nas łatwe. Łączyło nas wspólne zaangażowanie na rzecz chorych i niepełnosprawnych jako opiekunów w Łaźniewie (i nie tylko). W roku 1986 przejęliśmy organizacje tych turnusów.

Kontakty ze wspólnotą światową zaczęły się dość wcześnie, bo już w 1979 r., kiedy pani Ala Lossow pojechała do Włoch na pierwsze rekolekcje ignacjańskie, które dawał ojciec Anthony de Mello – niezwykłe doświadczenie. Była jedyną świecką uczestniczką tych rekolekcji, w dodatku zza „żelaznej kurtyny”. Rok później Elżbieta Drogosz pojechała na spotkanie i rekolekcje dla młodzieży, które odbyły się w Manresie. Rekolekcje w Manresie zrobiły na niej ogromne wrażenie i wywarły wpływ na szereg późniejszych decyzji. „Zaczęłam powoli rozumieć, co to znaczy duchowość ignacjańska, chociaż do końca życia będę się jej uczyć. Wszyscy wówczas uczyliśmy się bycia w WŻCh”, mówiła Elżbieta.

Doświadczenia tych rekolekcji stały się doświadczeniami całej wspólnoty. Postanowiliśmy wspólnie jeździć razem każdego roku na rekolekcje. Pierwsze, dla wspólnoty i w ogóle pierwsze w Polsce dla ludzi świeckich, odbyły się w Świętej Lipce, prowadził je ojciec Zygmunt Kwiatkowski. Było to w końcu sierpnia 1980 roku – równolegle do strajków w Gdańsku – i zakończyliśmy je razem z podpisaniem Porozumień Sierpniowych i powstaniem Solidarności. Zupełnie nowy etap dla Polski i… dla naszej wspólnoty. Niezwykłe wspomnienia. Potem, przez kilka lat jeździliśmy razem na rekolekcje, wspominane teraz jako budowanie wspólnego kapitału, który bardzo się przydał. To były wspaniałe, wspólnotowe doświadczenia, które z różnych przyczyn trwały tylko do początku lat 90. Teraz korzystamy z różnych form rekolekcji i każdy z nas sam wybiera czas i miejsce. Niemniej wciąż staramy się mieć przynajmniej raz w roku wspólny dłuższy dzień albo weekend skupienia.

Na początku lat 80. asystentem krajowym WŻCh został ojciec Adam Schulz i zostaliśmy zaskoczeni inną, niż była nam znana, wizją WŻCh. Trochę czasu upłynęło, zanim wszystko zaakceptowaliśmy i nas zaakceptowano. Z perspektywy czasu, niektóre problemy wydają się dziś śmieszne. Piszemy o tych doświadczeniach, żeby uświadomić naszym młodszym stażem wspólnotowiczom, że nie zawsze było łatwo. Jest „czas pocieszenia i czas strapienia”, ważne jest, aby umieć go wykorzystać do tworzenia, a nie destrukcji.

Angażowaliśmy się w życie WŻCh na miarę naszych doświadczeń i możliwości. Z naszej wspólnoty wybrany był wiceprezydent, animator wspólnoty lokalnej, byliśmy też i jesteśmy animatorami prewspólnot, pomagamy także w udzielaniu ćwiczeń, zarówno w domach rekolekcyjnych (Gdynia, Jastrzębia Góra, Falenica), jak i w rekolekcjach w życiu codziennym, zwłaszcza w rekolekcjach radiowych (osoba z naszej wspólnoty jest w zespole przygotowującym te rekolekcje). Dziś możemy dzielić się wspólnym doświadczeniem, smutkiem i radością, co w rezultacie daje nam siłę.

Do Przymierza dochodziliśmy powoli. Nie było jeszcze wspólnego tekstu, każdy z nas napisał własny, mając na uwadze Zasady Ogólne i doświadczenie Ćwiczeń. Większość z nas złożyła je 29 lutego 1988 roku (data też oryginalna). Przyjęliśmy nazwę Wspólnota Święty Józef. Przymierze stałe złożyliśmy w 1992 r.

Wspólnota liczyła zawsze 8-10 osób, zmieniała się, ponieważ zmieniali się jej członkowie, ale większość tworzą osoby, które były w niej od samego (lub prawie samego) początku. Spośród osób, które były w naszej wspólnocie, warto wspomnieć Joannę Grodzicką, która trafiła do nas jako osoba niepełnosprawna, przykuta do wózka, a potem do szpitalnego łóżka – bez większych perspektyw na życie (w ocenie lekarzy). Cudownie uzdrowiona, chodząca dziś o własnych siłach, Joanna jest karmelitanką w Klasztorze Sióstr Karmelitanek Bosych w Łasinie koło Grudziądza. Swoją historię, również doświadczenie bycia we wspólnocie, opisała w książkach „W promieniach miłosierdzia” i „Chromy jak jeleń wyskoczy”.

Wielkim szczęściem naszej wspólnoty było to, że naszym asystentem był zawsze kapłan – a więc na każdym spotkaniu mieliśmy „własną” mszę świętą. Mieliśmy też i mamy wspaniałych asystentów, m.in.: o. Czesława Kozłowskiego, o. Waldemara Pollaka, o. Zbigniewa Kubackiego i, najdłużej, o. Wacława Oszajcę.

Naszym głównym zaangażowaniem przez te wszystkie lata były rekolekcje dla chorych, starszych i niepełnosprawnych najpierw w Łaźniewie, a od 2007 roku w Brańszczyku nad Bugiem, również w domu księży orionistów. Może warto przypomnieć, że ta akcja to zorganizowanie i przeprowadzenie pięciu (potem czterech) dziesięciodniowych turnusów – w każdym z nich uczestniczyło od 70 do 100 osób chorych, starszych, niepełnosprawnych i około 30 opiekunów-wolontariuszy. Do nas należały zapisy uczestników i rekrutacja opiekunów, poszukiwanie rekolekcjonistów i personelu medycznego. Było co robić! A w lipcu i sierpniu kierowanie turnusami. Jeden z tych turnusów obsadzany był przez nowicjuszy – jezuitów i rekolekcjonistę – jezuitę. Obecny asystent WŻCh, ojciec Leszek Mądrzyk, przez kilka lat też tam bywał :). Poza turnusami, w ciągu roku odwiedzaliśmy chorych, organizując czasem jakieś spotkania czy msze w domach osób chorych, na które zapraszaliśmy również innych niepełnosprawnych.

Na początku lat 90. pojawiło się nowe działanie, które w dość naturalny sposób wyłoniło się z naszego głównego zaangażowania. Na turnusach „wczaso-rekolekcji” zawsze były osoby, które szukały więcej modlitwy, ciszy, możliwości rozmowy z kapłanem, po prostu – głębszego przeżycia rekolekcji. Niektórym z nich proponowaliśmy możliwość odprawienia ćwiczeń ignacjańskich w domu rekolekcyjnym, ale szybko okazało się, że dla większości jest to, technicznie, zbyt trudne (bariery architektoniczne, plan dnia niedostosowany do osób niepełnosprawnych itd.). W tym czasie w naszej wspólnocie była Joanna Grodzicka, chora na SM, poruszająca się na wózku. Ona zainicjowała pierwsze rekolekcje ignacjańskie dla mniejszej grupy uczestników – głównie dla chorych na SM, ale też dla osób z inną niepełnosprawnością.

Od 1991 do 2006 roku, czyli przez 15 lat, odbywały się one w domu rekolekcyjnym archidiecezji warszawskiej w Magdalence pod Warszawą. Od 2007 roku przenieśliśmy się do Brańszczyka nad Bugiem, do domu rekolekcyjnego księży orionistów, gdzie przeniosły się również „wczaso-rekolekcje” z Łaźniewa. Następny krok – to dom jezuitów, ECCC, w Falenicy. Od 2016 tu się spotykamy na rekolekcjach i dodatkowo, w ciągu roku na dniach skupienia. Rekolekcje zachowują najważniejsze elementy metody ćwiczeń ignacjańskich, ale dostosowane są do możliwości osób chorych. Specyfiką tych rekolekcji jest, że opiekunowie również odprawiają swoje rekolekcje. Rekolekcje trwają 5 pełnych dni, dłuższe stanowiłyby zbyt wielki wysiłek. Uczestniczy w nich około 20 osób chorych, o różnym stopniu niesprawności, z tego ponad połowa wymaga pełnej opieki. Na ogół jest około 15 opiekunów. Pierwsze takie rekolekcje, w 1991 roku prowadził ojciec Jerzy Zakrzewski, sam chory na SM. Ojciec Zakrzewski prowadził je jeszcze kilkakrotnie, a pomagał w prawie wszystkich, o ile pozwalał mu na to stan zdrowia.

Nasze wspólne działanie, które było początkiem naszej drogi, przetrwało 40 lat. Było bardzo ważnym czynnikiem integrującym naszą wspólnotę. Pewnie dlatego udało się nam tak długo trwać, bo kiedy przychodziły kryzysy i chcieliśmy rzucić to wszystko i pójść każdy w swoją stronę to pojawiało się pytanie: No dobrze, ale co z Łaźniewem/Brańszczykiem? I trzeba było kończyć kryzysy i brać się do roboty. W ostatnich latach zaczęliśmy stopniowo „wygaszać” nasze zaangażowanie w to dzieło. Trochę przyczyniła się do tego zmiana dyrektora domu rekolekcyjnego księży orionistów, a za nią inna koncepcja i styl pracy. Do tego nasz wiek, problemy ze zdrowiem, zwyczajnie mniej sił. Zaczynaliśmy jako studenci, ale po 40 latach… nagle okazało się, że jesteśmy emerytami! Szkoda, że mimo podejmowanych starań nie udało się znaleźć młodszej wspólnoty WŻCh, która by tę akcję przejęła.

Ale nie rozstaliśmy się z działaniem na rzecz chorych. Zostało nam to drugie, nieco mniejsze organizacyjnie zaangażowanie, czyli rekolekcje ignacjańskie dla osób niepełnosprawnych. Od początku uczestniczyły w nim osoby z innych wspólnot WŻCh, jako osoby towarzyszące w rozmowach rekolekcyjnych, ale też wśród uczestników/opiekunów jest zawsze kilka osób z WŻCh. Więc jest to dzieło nie tylko naszej wspólnoty, co jest wielką radością.

W ostatnich latach nasze spotkania stały się rzadsze (raz na miesiąc), ale wciąż są dla nas ważne. Nasz asystent, o. Wacław Oszajca, przeniósł się do Jastrzębiej Góry. Ale to nic, spotykamy się na Skype.

Jako podsumowanie, czym dla nas jest wspólnota niech posłużą słowa jednego z członków naszej wspólnoty: „WŻCh to spotkanie z ludźmi, którzy jak ja wierzą w Pana Boga. Jest im bliski św. Ignacy. Może to wydawać się niewystarczającym powodem do uczestnictwa, a tym bardziej do składania Przymierza. Ale w końcu Pan Jezus powiedział: «Bo gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam jestem wśród nich». Tworzymy taką małą cząstkę Kościoła”.?

Katarzyna Czarnecka, „Święty Józef”, WŻCh Warszawa


Otulenie, moc, spojrzenie w siebie – świadectwa osób uczestniczących w rekolekcjach organizowanych przez wspólnotę „Święty Józef”

Rekolekcje były dla mnie przede wszystkim szansą na zbliżenie się do Boga. Zanim zaczęłam na nie jeździć, zazwyczaj przebywałam cały czas w domu, przez cały dzień. Nie miałam szansy zbyt często uczestniczyć we Mszy św. Na rekolekcjach Eucharystia jest codziennie i dodatkowo inne nabożeństwa. Takie doświadczenie codziennego spotkania z Jezusem w Eucharystii jest dla mnie bardzo ważne. Umacnia mnie duchowo. Bardzo ważne jest dla mnie to, że mogę spotkać się na tych rekolekcjach z innymi ludźmi. Z osobami życzliwymi i otwartymi na mnie i na Boga. Przyjaźnie, które zawarłam w Łaźniewie czy Brańszczyku, często trwają do dziś. Iza, osoba niepełnosprawna, poruszająca się na wózku, uczestniczka rekolekcji w Łaźniewie i Brańszczyku

* * *

„Pan Bóg nie jest konserwatorem zabytków (z całym szacunkiem dla tego zawodu)” – mogliśmy usłyszeć na ignacjańskich rekolekcjach, które odbyły się w Falenicy. To znaczy, że jesteśmy świadkami, jak w nas i przez nas tworzy się nowe życie duchowe. Mogliśmy się przekonać o tym, biorąc udział w medytacjach prowadzonych przez ojców jezuitów – o. Wacława Oszajcę i o. Kamila Hewelta. Znów zostałam mile zaskoczona odświeżającym podejściem do znanych fragmentów Biblii.

Te i inne myśli w ciszy ignacjańskich ćwiczeń dały mi wnikliwe spojrzenie w głąb siebie, które mnie nie dołuje. Wręcz przeciwnie – dostałam dawkę mocy i prawdziwej otuchy nie tylko od osoby, przed którą mogłam snuć wyniki mej medytacji. To było coś więcej. Panujące obowiązkowo milczenie temu sprzyjało, dawało wyciszenie. Tym bardziej, że atmosfera wśród uczestników była serdeczna – porozumienie bez słów to był i uśmiech, i spojrzenie pełne akceptacji.

Tych kilka dni spowodowało, że po powrocie prysnęła miałkość życia, dając miejsce radości i poczuciu sensu codziennych zmagań. Będę wracać do medytacji przez cały rok – według zaleceń! Ewa (chora na SM)

* * *

Od kilku lat uczestniczę w rekolekcjach ignacjańskich dla chorych na SM (Falenica, a wcześniej Brańszczyk). Przyjeżdżam, aby pomóc przeżyć te rekolekcje komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Sama też w tym czasie przeżywam rekolekcje. Od kilku lat obserwuję zatem jak dużo wysiłku wkładają chorzy w to, aby przyjechać i wytrwać. Bycie razem w rytmie rekolekcji w milczeniu zapewne nie jest dla nich łatwe. Jednak każdego roku spotykam starych znajomych i nowe osoby. To pokazuje, że rekolekcje są ważnym i wyczekiwanym momentem. Spotkanie w milczeniu wyostrza uważność na drugą osobę, a co istotne pozwala na spotkanie z Panem Bogiem i sobą samym. Sylwia (wolontariuszka opiekunka)


Czym jest dla mnie Wspólnota Życia Chrześcijańskiego? (świadectwo)

Mam lat 68 i przez połowę mego życia należę do WŻCh, jestem żonaty, mam dwóch synów i czworo wnucząt. Wykształcenie wyższe techniczne.

W naszej wspólnocie WŻCh powstał pomysł, aby przy okazji pisania historii grupy każdy spróbował opowiedzieć, czym dla niego jest WŻCh. Niniejszy tekst jest moją próbą odpowiedzi na to pytanie. Zawiera wybrane podstawowe prawdy wiary, jakimi staram się kierować w życiu i do jakich doszedłem we wspólnocie. Z góry przepraszam za formę. Są to luźne myśli, pewne zasady i wnioski. Czasami oczywiste oczywistości.

WŻCh to spotkanie z ludźmi, którzy jak ja wierzą w Pana Boga. Jest im bliski św. Ignacy. Może to wydawać się niewystarczającym powodem do uczestnictwa, a tym bardziej do składania Przymierza. Ale w końcu Pan Jezus powiedział: „Bo gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam jestem wśród nich”. Tworzymy taką małą cząstkę Kościoła.

Czy Boga można poznać? Jest nieskończony, więc chyba nie. Ale Bóg się przecież nam objawia i chce, abyśmy Go poznawali. Przez te dziesiątki lat w WŻCh cały czas poznaję Boga. Oczywiście na tyle, ile jest mi dane. Poznanie prawdziwego Boga jest konieczne, aby nie przypisywać Mu wymyślonych cech, by nie tworzyć i tym samym nie wierzyć w wymyślonego bożka. Poznanie Boga uczy nas dodatkowo, jak mamy żyć i postępować, aby Mu się podobać.

Jak mogę poznawać Boga? Oczywiście poprzez Pismo Święte; czytania samodzielne, czytania z dnia; rozważania nad słowem; słuchanie świętych kościoła. Nie trzeba wyważać otwartych drzwi, inni chętnie wyjaśnią to, co nie jest do końca zrozumiałe. Dużą pomocą dla mnie są spotkania naszej grupy, na których omawiamy fragmenty Pisma Świętego czy inne tematy związane z wiarą. Oczywiście rekolekcje ignacjańskie. Bardzo polecam rekolekcje w ciągu życia, które pomagają zastanawiać się nad fragmentem Pisma Świętego na sposób św. Ignacego.

Modlitwa, trzeba się modlić, wiadomo. Ale jak? Można modlić się słownie powszechnie znanymi modlitwami, odmawiać różaniec. Warto też powiedzieć coś od siebie np. podziękować za przeżyty dzień. W rodzinie modlić się wspólnie. Ale jak to mówią święci, modlić się trzeba nieustannie. Może kiedyś nabędę tę umiejętność, aby wszystko, co robię, co mnie spotyka, odnosić do Boga, mieć świadomość, że Bóg cały czas czuwa i pamiętać, że jestem Mu bliski.

Czy o wszystko można prosić Boga na modlitwie? Sądzę, że tak, ale pod warunkiem, że nie oczekujemy od Niego, że będzie realizował nasz pomysł na życie i świat. Więc proszę Boga o proste rzeczy, którymi w danej chwili żyję i są dla mnie czy innych ważne. Np. o szczęśliwą podróż, o zdrowie, obecnie o ustanie pandemii. Nie zapominam o rachunku sumienia z uwzględnieniem tego, co mogłem zrobić, a nie zrobiłem dla innych. Proszę o życie wieczne dla bliskich zmarłych. Ale z zastrzeżeniem, że jak już są w niebie, to proszę ich o wstawiennictwo.

Doświadczenie Boga. To są chyba te momenty, które bardzo nas utwierdzają w wierze. Oczywiście są rzeczy wielkie jak np. cudowne uzdrowienie. Taki jeden cud wydarzył się w naszej grupie. Ale chciałem powiedzieć o takich mniejszych cudach. Np. zastanawiasz się nad jakimś problemem, którego sam nie możesz rozwiązać. Jest to dla ciebie ważne. Nagle pojawia się rozwiązanie, myśl lub sytuacja. I wiesz, jesteś pewien, że to od Boga pochodzi. I te sytuacje są takie, że tylko ty jesteś w stanie właściwie je odebrać. Czasami robi to w sposób zabawny, bo ma przecież poczucie humoru.

Wystrzegać się grzechu. Tu niezbędna jest analiza przyczyn, dlaczego zrobiłem coś złego. Jakie emocje mną kierowały, poznać dokładnie ten najniższy powód mojego zachowania. Np. niedocenianie, pragnienie bycia podziwianym lub chęć władzy, dominacji. U innych łatwo to dostrzegamy, gorzej u siebie. Nie można robić ogólnej analizy („wiadomo, że jestem grzeszny i tyle”). Trzeba analizować konkretny czyn, co się czuło, co się myślało wtedy. Może to nie przyjść od razu. Ale wierzę, że gdy się człowiek stara, to łaska Boża pomoże.

Krzyż. To temat bardzo osobisty. Chociaż jesteśmy chrześcijanami, krzyża się boimy, ciężko jest nam go zrozumieć. Nie wiemy, skąd się biorą nieszczęścia. Wierzę w to, czego uczył Pan Jezus, że jakby była inna droga, to by nam powiedział.

Matka Boska Maryja. Jak bardzo mało ją znałem, a w końcu jest i moją Matką. Przyznaję, że Matka Boża cały czas mnie zaskakuje. Ewangelie ukazują ją nam jako wspaniałą, mądrą, wytrwałą, odważną i mężną osobę. Pełną ufności Bogu i świadomą, kim jest jej syn Jezus.

Trzeba zwracać się do świętych. Oni prawdziwie są pośrednikami do Pana Boga. Żyją, wysłuchują nas, gdy się do nich zwracamy. Czasami sami wykazują inicjatywę w naszych sprawach. Ich życiorysy są świetną nauką dla nas. Ja mam kilku świętych, którzy są w jakiś sposób mi bliscy. Staram się pamiętać też o swoim patronie.

Co robić w życiu, aby Bogu się podobać, jak spełniać Jego wolę? Gdy się nawróciłem, a było to mocne uderzenie, chciałem rzucić rodzinę, żonę, dzieci i wstąpić do jezuitów. I nawet to jednemu jezuicie zadeklarowałem. Ale moje „podanie” nie zostało rozpatrzone pozytywnie. Teraz wystrzegam się „wielkich” rzeczy. Żyję zgodnie ze swoim powołaniem. Staram się wykonywać swoje obowiązki sumiennie. Wystrzegam się perfekcjonizmu. To potrafi być zabójcze dla mnie i innych. Sposób na życie widzę w prostocie. Pamiętać o zmywaniu naczyń, wyręczyć pracującą żonę w gotowaniu. Czasami staram się pomóc komuś. Choć to już może nie być takie łatwe. Polecam marzyć o czymś ciekawym np. o atrakcyjnym wyjeździe. Umieć zachwycać się przyrodą, cieszyć się życiem (oczywiście w dobrym słowa tego znaczeniu). Unikać przygnębień i innych stanów depresyjnych. Ewentualnie wspierać się w tych sytuacjach farmakologią.

Czy ludzi można łatwo poszufladkować ze względu na charakter i cechy osobowe? Staram się tego nie robić. Uważam, że każdy człowiek jest inny i każdy myśli inaczej. Bardzo ciężko jest poznać drugiego człowieka. Przecież nawet sami siebie słabo znamy. Dlatego trzeba nadzwyczajnej ostrożności w kontaktach z ludźmi. Nie wolno ich osądzać, a nawet jeśli widzimy ich złe czyny, to nie potępiajmy ich. Bo i my możemy się potknąć (bo któż jest bez winy). Raczej dokładajmy wszystkich sił, aby samemu tego nie robić.

Relacje z innymi. To temat ogromny, uczę się tego cały czas. Nie da się ukryć, że WŻCh to doskonała szkoła w tym przedmiocie. Czego się nauczyłem? Nie dziel innych na mądrzejszych i mniej mądrych od siebie. Bo w pierwszym przypadku wpadniesz w kompleksy, a w drugim w pychę i zarozumiałość. Bądź życzliwy i traktuj innych z należytym szacunkiem. Bądź sobą i zachowuj się naturalnie, nigdy nie graj żadnej roli. Powstrzymuj swe emocje na uwięzi, wystrzegaj się egzaltacji. Zwracaj uwagę na to, co mówisz, aby nikomu nie sprawić przykrości. Jeśli uważasz, że coś mądrego przyszło ci do głowy, podziel się tym z innymi w stosownej chwili. Zdziwisz się, że mogło to być cenne i ważne dla kogoś innego. Naucz się słuchać drugiej osoby, bo i ty możesz się od niej czegoś cennego dowiedzieć. Na pewno trzeba utrzymywać kontakty i mieć przyjaciół. Tę prawdę żona mi przypomina dość regularnie.

Podejście do niewierzących. Powiem krótko: uważajmy, aby oni nie wyprzedzili nas do Królestwa Niebieskiego. Mam dużo znajomych, którzy nie narzucają się Panu Bogu. Bardzo ich sobie cenię, choć czasami ciężko mi wysłuchiwać tego, co mówią o Kościele. Ale oni znają mój światopogląd i starają się nie poruszać trudnych tematów. Nie nawracam ich. Uważam, że to Bóg sprawia, że ktoś w Niego wierzy. Staram się pamiętać o takich osobach w modlitwie. O moje nawrócenie też się modlono.

Zmiana. Bardzo jest teraz aktualna. Warto poznać psychologiczny proces zmiany. Być świadomym, jak reagujemy na zmianę. Bo przecież mamy się rozwijać, czyli zmieniać. Mało tego, narodzić się na nowo. Pismo Święte jest pełne historii pokazujących reakcje na zmianę. Mój ulubiony to Jonasz i jego ucieczka, która skończyła się we wnętrzu wielkiej ryby. Nie mogę nie wspomnieć o reakcji na przemianę Maryi. Przecież zwiastowanie to zapowiedź największej zmiany, jakiej doświadczyła ludzkość.

Oczywiście tematu nie sposób wyczerpać. Dzięki za przeczytanie tego tekstu.
20 listopada 2020 r.

Andrzej, „Święty Józef”, WŻCh Warszawa


Jak odpowiadać na Bożą miłość w małżeństwie i rodzinie? (doświadczenia WŻCh w Polsce)

ROK RODZINY
Zespół ds Rodziny w ostatnim roku podejmował refleksję nad formacją duchową dla małżeństw w ramach Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. Rok Rodziny „Amoris Laetitia” ogłoszony przez Papieża Franciszka, rozpoczynający się 19 marca 2021, jest okazją do szukania inspiracji na temat realizacji powołania do małżeństwa w duchowości ignacjańskiej.

SPOTKANIA ONLINE DLA MAŁŻEŃSTW
6 lutego 2021 odbyło się pierwsze spotkanie online par małżeńskich z WŻCh, w którym wzięły udział członkowie wspólnot z Krakowa, Torunia, Poznania, Białegostoku i Wrocławia. Kasia i Radek Lebowscy podzielili się swoim doświadczeniami z prowadzenia przez kilka lat wspólnoty małżeństw, w której realizowali autorski program formacyjny w oparciu o wiele elementów duchowości ignacjańskiej oraz dynamikę Ćwiczeń duchowych.

Jako animatorzy wspólnoty zaproponowali na początek treści Fundamentu, skupione wokół pytania „Jak możemy odpowiadać na miłość Bożą w małżeństwie?”. Był to rodzaj rekolekcji w życiu codziennym, ten etap trwał około rok. Na spotkaniach, które odbywały się raz w miesiącu rozważane były teksty Pisma Świętego w kontekście życia małżeńskiego i rodzinnego. W kolejnych latach poruszane były tematy powołania do życia wspólnotowego oraz apostolstwa, które w rodzinie jest realizowane przez wychowanie dzieci, a także rozwijanie praktycznego poszukiwania Boga we wszystkich sytuacjach codzienności. Bardzo pomocna była metoda ignacjańskiej uważności „tu i teraz” zamiast życzeniowego spostrzegania rzeczywistości tak, jakby się chciało.

Okazało się, że wiele elementów duchowości ignacjańskiej rozwijanych w formacji indywidualnej singli w WŻCh znajduje miejsce również we wspólnej drodze małżonków. Umiejętności rozeznawania duchowego, wyrażanie wzajemnej wdzięczności i rachunek sumienia, retrospekcja i rewizja drogi życiowej, odkrywanie pocieszenia i strapienia mogą być cennymi wskazówkami dla budowania więzi małżeńskich. W sytuacjach trudnych (np. w czasie kłótni małżeńskich) warto rozeznawać poruszenia oraz stosować zasadę ocalenia wypowiedzi – presupponendum.

Podstawowym warunkiem jest to, aby zarówno mąż jak żona chcieli wzrastać w duchowości ignacjańskiej. Rola animatorów takiej wspólnoty polega na tym, aby ocenić potrzeby grupy, dopasować program stosownie do fazy jej rozwoju. Istotnym elementem doświadczeń Kasi i Radka było stworzenie odrębnej ścieżki formacji dla żon i mężów. Uwzględnianie zadań i ról społecznych oraz dylematów, które przeżywają mężczyźni i dzielenie się doświadczeniami w grupie prowadzonej przez mężczyznę wydaje się być owocnym sposobem znalezienia swojego miejsca w Kościele. Jest to znacznie bardziej komfortowa sytuacja znalezienia wzorców do identyfikacji w roli męskiej niż w grupie, gdzie jest większość kobiet i dwóch lub trzech panów „przy żonach”. Bardzo ważna jest wola bycia we wspólnocie, gotowość i rozwijanie umiejętności dzielenia się owocami modlitwy i doświadczeniami indywidualnego wzrostu w drodze do wspólnego celu.

Funkcjonowanie wspólnot małżeństw wymaga elastyczności całej wspólnoty lokalnej, dostosowania miejsca spotkań czy wyjazdów tak, aby mogły w nich uczestniczyć całe rodziny, cierpliwości w czasie Mszy św. w której uczestniczą dzieci. Jest to z jednej strony bogactwo, ale też duże wyzwanie dla całej wspólnoty, w której są zarówno osoby samotne, młode i starsze. Wspólnota Życia Chrześcijańskiego ma formułę otwartą, która pozwala rozeznawać indywidualnie swoje miejsce w Kościele, włączyć pierwiastek małżeński i wielopokoleniową różnorodność rodziny. Podsumowując spotkanie, Marta Lewandowska-Harasimowicz wyraziła nadzieję, że uda się wypracować program formacyjny, który pozwoliłby wskazać wspólnotom małżeństw bogate i różnorodne drogi rozwoju duchowego.

Najbliższe spotkanie online dla chętnych małżonków z całej Polski odbędzie się w sobotę 27 marca o 10.30, osoby zainteresowane mogą zgłaszać się do Kasi Lebowskiej, pisząc na mail [email protected].

PODPOWIEDZI LEKTUROWE
Małżonkowie mogą szukać inspiracji poprzez lekturę np. książki „Obudzić sakrament małżeństwa” Ksawerego Knotza czy „Wzrastajmy razem – wskazówki dla małżonków” C.O. Leidner, którzy są w WŻCh. Może warto skorzystać z doświadczeń wspólnoty w Lublinie i w całej WŻCh w Polsce i obchodzić Święto Małżeństw 25 listopada, w dniu zawarcia sakramentu małżeństwa przez błogosławionych małżonków Marie i Alojzego Qattrocchich. Czy życiorys rodziny z czwórką dzieci, która mieszkała z teściami za ścianą, zapracowany mąż i trudny charakter żony – to materiał na święte małżeństwo?

MAŁŻEŃSTWA WE WSPÓLNOCIE LUBELSKIEJ
Z dotychczasowych doświadczeń w Lublinie, gdzie jest aktualnie 14 par małżonków o długim stażu (w większości ponad 20 lat we wspólnocie), wynika, że można iść wspólną drogą w WŻCh. Grupa 13 młodych małżeństw „Deesis” zrezygnowała w 2020 r z formacji w WŻCh, co było inspiracją do szukania programu rozwoju duchowego, który mógłby służyć wspólnotom małżeństw w całej Polsce.

POŻEGNANIE KRZYSZTOFA
W marcu pożegnaliśmy Krzysztofa Miturę, który wraz z żoną Marianną przez kilkadziesiąt lat angażował się w życie wspólnoty. Razem prowadzili rekolekcje w życiu codziennym, w 2018 r świętowali jubileusz 50-lecia małżeństwa. Zdjęcia są na naszej stronie w galerii, a wspomnienia o Krzyśku w tym numerze newslettera. Marianno i Krzysztofie, dziękujemy Wam za piękne świadectwo życia małżeńskiego.

Jadwiga Kuśmierska, animator WŻCh w Lublinie


Pożegnanie Marii Klamut

Droga Maliny Klamut w WŻCh zaczęła się latem 1984 roku. Była w grupie kilku osób, które przeszły rekolekcje ignacjańskie prowadzone przez o. Adama Schulza i zapragnęły kontynuować to doświadczenie dalej, w życiu. Tak powstała w Warszawie prewspólnota, a po złożeniu przymierzy czasowych 21.04.1985 wspólnota „Znak”, której Malina służyła przez wiele lat jako animator. Animowanie było dla niej bardzo ważną posługą i darem, którym dzieliła się z nowo powstającymi wspólnotami. 1.02.1999 złożyła Przymierze stałe.

W 2002 r. zaczęła animować prewspólnotę, a potem wspólnotę „Emaus”, w której pozostała do końca. Bardzo dbała o swoją formację i pomagała formować się innym. Przez kilka lat pełniła też posługę animatora lokalnego wspólnoty warszawskiej. Przez 17 lat towarzyszyła rekolektantom w radiowych rekolekcjach w życiu codziennym. Przez kilka lat prowadziła zespół merytoryczny, który rozeznawał tematy rekolekcji, przygotowywał wprowadzenia do medytacji oraz konferencje.

Gdybyśmy jednym zdaniem mieli opisać duchową ścieżkę Maliny, byłoby to ignacjańskie „szukać i znajdować Boga we wszystkim”. Zawsze, nawet w najtrudniejszej sytuacji, szukała tego, co mówi Bóg i do czego wzywa. Rozeznawanie było dla Niej bardzo ważne. Sama to robiła i uczyła innych.

Dziś dziękujemy Panu za Nią, za Jej piękne życie. Za dar obecności, za przyjaźń, za lata wędrówki razem, za Jej uważność na drugiego człowieka, za wytrwałość w dążeniu do prawdy…

Malinka odeszła 6 marca, w pierwszą sobotę miesiąca. Msza Święta pogrzebowa była sprawowana w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli 12 marca 2021 roku, w 399 rocznicę kanonizacji św. Ignacego Loyoli i Franciszka Ksawerego.

Wspólnota „Znak”

* * *

Fragmenty homilii wygłoszonej przez o. Leszka Mądrzyka podczas Mszy św. pogrzebowej w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie, 12.03.2021 r.
(…) Pamiętamy, że droga wiary zmarłej Maliny Klamut oraz droga jej osobistej relacji z Bogiem zaczęła się przed wieloma laty. Niektórzy z nas, a zwłaszcza najbliżsi i przyjaciele pamiętają, z jak wielkim entuzjazmem Malina angażowała się w rozwój swojej wiary. Bardzo jej zależało, aby ta wiara w Pana Boga była głęboka i dobrze ugruntowana. Była w tym względzie wymagająca od siebie i od innych.

Kiedy prawie 37 lat temu spotkała na swojej drodze powstającą wtedy w Polsce Wspólnotę Życia Chrześcijańskiego, czyli WŻCh, to bardzo się zaangażowała na tej drodze formacji osób świeckich, zainspirowanej duchowością ignacjańską.

(…) Miałem okazję poznać Malinę prawie 35 lat temu. Była wtedy animatorką, czyli odpowiedzialną za rozwój i formację jednej ze wspólnot podstawowych w Warszawie, wspólnoty Znak. Pamiętam nasze spotkania z tamtego czasu oraz to, jak bardzo jej zależało, aby chrześcijanie świeccy przechodzili głęboką, dobrą formację i aby przeżywali ją jako osoby świeckie, które żyją np. w małżeństwie, pracują w świecie i zajmując się sprawami świeckim, tam pośród świata jako uczniowie Chrystusa żyją Ewangelią.

(..) Im bardziej Malina poznawała Chrystusa, tym bardziej pragnęła dzielić się sobą i otrzymanymi darami z innymi. Przeżywała to dzielenie się sobą na wiele sposobów. Najpierw czyniła to wspólnie ze swoim mężem Andrzejem, z którym w ubiegłym roku dziękowali za 50 lat wspólnej drogi w sakramencie małżeństwa. To było pierwsze miejsce jej osobistego powołania do wiary i wzajemnej miłości. Ale nie ograniczała się do najbliższej rodziny. Dzieliła się swoją wiarą we Wspólnocie Życia Chrześcijańskiego, prawie przez cały czas pełniąc posługę animatorki kolejnych wspólnot podstawowych, również swoim zaangażowaniem we wspólnocie warszawskiej. Czyniła to na wiele sposobów, ale zawsze troszczyła się o wspólnotę i o jej rozwój.

Dzieliła się swoimi talentami i swoją wiarą poprzez zaangażowanie w różne formy apostolstwa, m.in. od wielu lat w rekolekcje ignacjańskie w ciągu życia, tzw. rekolekcje radiowe, przez ostatnie lata prowadzone wspólnie z Radiem Warszawa. Najpierw była zaangażowana w przygotowanie tekstów do modlitwy, a następnie w prowadzenie rozmów rekolekcyjnych. Planowała posługiwać poprzez towarzyszenie duchowe i rozmowy rekolekcyjne również w tym roku, ale zamiary Pana Boga okazały się inne.

Dzieliła się swoją wiarą w wielu innych środowiskach, które tutaj trudno wymienić, dzieliła się w pracy zawodowej w Bibliotece Narodowej oraz w różnych formach dobroczynności, m.in. poprzez pomoc stypendialną dla zdolnej młodzieży tutaj w Warszawie oraz w rodzinnych stronach w Dębicy.

Pamiętam, jak podczas jednego z naszych ostatnich spotkań we Wspólnocie Życia Chrześcijańskiego Malina dzieliła się swoją fascynacją ostatnią książką papieża Franciszka zatytułowaną „Powróćmy do marzeń”. Bardzo ją zainspirowały te treści papieża Franciszka, który dzieli się swoim spojrzeniem na trudny czas pandemii i stawia nam pytanie: jacy będziemy po tym kryzysie i do czego Bóg nas zaprasza? Tamto dzielenie Maliny jest dla mnie znakiem, że ona do końca pozostała osobą bardzo aktywną, ona dalej się formowała, jednak nie dla siebie, nie dla swojego dobrego samopoczucia, ale dla innych. Swoją formację i rozwój podejmowała po to, aby dzisiaj jeszcze bardziej wychodzić do świata z Dobrą Nowiną, z chrześcijańską nadzieją, która nie tylko pociesza, ale uzdalnia do zaangażowania.
(…) Malino Droga!

W imieniu warszawskiej Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego, a także wspólnoty ogólnopolskiej i moim własnym bardzo Ci za to wszystko dziękuję. Tylko Pan Bóg wie, ile błogosławionych owoców udało się Jemu zostawić w świecie i w ludzkich sercach poprzez Ciebie, przez Twoją współpracę z Nim.

Jesteśmy jednak świadomi naszych ludzkich ograniczeń i słabości, których Ty również doświadczałaś. Dlatego modlimy się o pełnię Bożego miłosierdzia dla Ciebie. (…)

Wspomnienia o Malinie Klamut:

Odejście Maliny jest dla mnie bardzo trudne i bolesne. Do końca wierzyłam, że Malina upora się z chorobą i wróci do nas. Gdy dowiedziałam się, że stan Jej jest ciężki, powierzałam Ją codziennie Matce Bożej Łaskawej w sanktuarium na Starówce. Gdy stan był krytyczny, modliłam się za wstawiennictwem o. Józefa Andrasza SJ (również w tym sanktuarium) o cud uzdrowienia. Nie mogłam albo nie chciałam w to uwierzyć i mówiłam: „Malinko, Tobie jeszcze nie wolno odejść, nie zgadzam się, zostań z nami”. Ale to nie moja wola, lecz Twoja, Panie, miała się spełnić…

Malina była dla mnie jak starsza siostra, jak matka. To dzięki Niej trwam w tej Wspólnocie (od 2012 roku), dzięki Jej słowom pełnym nadziei i pokoju, które dodawały mi otuchy, choć wielokrotnie chciałam odejść. Jej troska, serdeczność, otwartość na drugiego człowieka pomagały mi przetrwać trudne chwile (m.in. śmierć mojego brata…).

W tym roku zdecydowałam się na udział w rekolekcjach radiowych „Pokój mój daję wam”. Nie rozumiałam, dlaczego w nie weszłam (bo przecież i tak mam dużo zamieszania z remontem w domu), ale teraz już wiem: miałam w ten sposób podziękować Malinie za Jej trud i wieloletnie zaangażowanie w to dzieło WŻCh (Malina odeszła w samym środku rekolekcji).

Na zakończenie chcę podzielić się SMS-ami, które od Niej dostałam w Wigilię Bożego Narodzenia 2020 – niech będą dla nas wszystkim przesłaniem nadziei i pokoju: „Kochana Tereso, niech Obecność Nowonarodzonego będzie dla Ciebie źródłem prawdziwego pokoju w świątecznym, ale też niełatwym czasie”. I drugi SMS: „Tereniu, dziękuję. Od dwóch dni kuruję gardło, mam stan zapalny. Biorę leki. Jestem osłabiona, ale z nadzieją w sercu oczekuję Pana. Niech Jego czuła obecność napełni nas pokojem. Bądź zdrowa. Przytulam Ciebie, dziękuję, że jesteś. Pa, Malina”.

I ja dziękuję, Malinko, za to, że byłaś, za dar Twojego pięknego życia. Odpoczywaj w pokoju wiecznym i do zobaczenia… Teresa Woźniak, „Emaus”, WŻCh Warszawa

Z Maliną nie miałam stałego kontaktu, jedynie przy okazji spotkań świątecznych organizowanych na Rakowieckiej dla chorych na SM i ich rodzin. Malina włączała się wtedy w pomoc w przygotowanie stołów. To wtedy mogłyśmy porozmawiać. Zdarzało się, że w okresie dla mnie trudnym powierzałam jej swoje „sekrety”. Malina słuchała uważnie i wykazywała się wielką empatią, okazywała zainteresowanie i zrozumienie, co dla mnie wtedy było bardzo ważne. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Lidia Popielewicz, „Święty Józef”, WŻCh Warszawa

Trudno przekazać w kilku słowach to, co czujemy i myślimy po nagłym i niespodziewanym odejściu Maliny. To doświadczenie jest dla nas zbyt świeże, ale staramy się przeżywać Jej odejście w duchu wdzięczności za dar Jej życia. Wierzymy, że tam, gdzie jest teraz, jest szczęśliwa, wierzymy, że kiedyś spotkamy się z Nią ponownie, aby cieszyć się w niebie – w Domu Ojca. Wierzymy, że dzięki Bogu i modlitwie pozostaniemy z Nią w kontakcie duchowym.

Dziękujemy Bogu za Jej życie, świadectwo wiary i wrażliwości na drugich. Tej wrażliwości doświadczyliśmy z Jej strony wielokrotnie jako rodzina, ilekroć zdarzało nam się z Nią spotkać, kiedy była ku temu okazja. A tych okazji było wiele w ciągu ponad trzydziestu lat znajomości we Wspólnocie Życia Chrześcijańskiego. W ostatnich kilku latach spotykaliśmy się raczej rzadko, niemniej przy każdej nadarzającej się okazji Malina okazywała nam wiele serca, ciepła, empatii i życzliwości. Anna i Tadeusz Bolewscy, „Święty Szczepan”, WŻCh Warszawa


Pożegnanie Krzysztofa Mitury

Nasz kochany śp. Krzysztof był przez 16 lat zaangażowanym uczestnikiem lubelskiej WŻCh, zwłaszcza wspólnoty św. Faustyny, był prawdziwym świadkiem Jezusa Chrystusa. Wiele razy uczestniczył w rekolekcjach ignacjańskich w domach oo. jezuitów w Gdyni, Częstochowie, u ss. Zawierzanek w Brzozowie, w rekolekcjach i skupieniach w Ognisku Miłości w Kaliszanach, korzystał też z kierownictwa duchowego.

Krzysztof przygotowywał dla naszej wspólnoty piękne, poruszające wprowadzenia do medytacji do Psalmów, prowadził grupy dzielenia dla uczestników rekolekcji ignacjańskich w ciągu życia, razem z żoną Marianną przez pewien czas prowadził poradnictwo rodzinne w Licheniu i kursy dla narzeczonych w Bazylice oo. dominikanów w Lublinie, dzielił się swoją wiarą i wiedzą biblijną.

Krzysztof był człowiekiem bardzo otwartym, serdecznym dla innych, gościnnym, pełnym skromności, wrażliwości, pogody ducha, poczucia humoru, przekazywał nam swoją mądrość, doświadczenie życiowe. Zawsze był gotowy do niesienia pomocy osobom w trudnych sytuacjach i wspierania ich swoja modlitwą.

Kochał Pana Boga, wspólnotę Kościoła, rodzinę, przyjaciół, spotykanych ludzi, piękną przyrodę, którą się cieszył, ojczyznę. Ważne dla niego były wartości patriotyczne, przez swoją postawę pełną wiary, przyjaźni, dobra, życzliwości wskazywał nam najważniejsze w życiu wartości.

W swoim ostatnim dniu życia, będąc w szpitalu prosił żonę Mariannę: Proszę podziękuj wszystkim osobom, które za mnie się modlą. Krzysztofie dziękujemy Ci za to wszystko! Niech Pan przyjmie Ciebie z miłością do swojego Domu.

W imieniu całej lubelskiej WŻCh
Agnieszka Odrowąż-Pieniążek

Słowo o zmarłym mężu:
Dziękuję Panu Bogu, że dane mi było przeżyć 53 lata i 2 miesiące z Krzysztofem. Nasze małżeństwo wcale nie należało do wspaniałych, ale na płaszczyżnie wiary byliśmy zgodni i ciągłe pogłębianie relacji z Panem Jezusem ubogacało nas i pozwalało przetrwać kryzysy. Dziękuję za razem przeżyte rekolekcje ignacjańskie głównie w Gdyni oraz wszystkie rekolekcje w życiu codziennym w lubelskiej WŻCh.

Rozpoczęłam bardzo trudny rozdział mojego życia bez Krzysztofa. Serdecznie dziękuję Wspólnocie lubelskiej za wsparcie i wszelką pomoc okazaną podczas choroby Krzysztofa, pogrzebu i obecnie, gdy bardzo potrzebna jest bliska osoba w codzienności. Marianna Mitura

Wspomnienie córki:
Tato Krzysztof pozostał dla mnie jako troskliwy, opiekuńczy, uśmiechnięty Tatuś. Dbający szczególnie o swoją Rodzinę, choć pamiętał również o swoich przyjaciołach, których miał tak wielu… Był człowiekiem z otwartym sercem do bliźnich, niosącym pomoc w cierpieniu.

Gdy prosiłam o jedną „zdrowaśkę” zawsze mówił „masz załatwione”. Był człowiekiem modlitwy. Mogę o nim powiedzieć w pozytywnym tego słowa znaczeniu, że jest Tatą (bo w sercu cały czas jest ze mną), a teraz już był
1) do tańca – bo lubił tańczyć i lubiliśmy tańczyć razem
2) do różańca – bo z różańcem się nie rozstawał do końca swych dni….

Pogrążona w smutku po stracie Taty
Agusia (tak najczęściej się do mnie zwracał)

W mojej pamięci wyrył się przede wszystkim obraz Krzysia jako osoby pełnej ciepła, delikatności, dobroci, a przy tym szczerze poszukującej Boga, zafascynowanej Pismem świętym. Pamiętam, jak kiedyś powiedział, że jego pierwszą myślą rano po przebudzeniu jest wezwanie na pomoc Ducha Świętego. Zastanowiłam się nad tym i zaczęłam postępować tak samo. W ten sposób osoba Krzysia, jego inspiracja pozostawiła w moim życiu trwały ślad. Zawsze wspominam go z wielką serdecznością.

Elżbieta Gleba, WŻCh Lublin