Newsletter WŻCh w Polsce – maj 2020

24 maja 2020

„Pan pociesza w bliskości i nie używa pustych słów, a wręcz woli milczenie. Wyraża się w tym siła bliskości, obecności. Niewiele mówi, ale jest blisko”.
Papież Franciszek

 

Skrót najważniejszych informacji miesiąca:

  • W doświadczeniu pandemii zjednoczeni ze światem
  • Pomagać innym wchodzić na Boże ścieżki (refleksje po dniu skupienia w Gdyni)
  • To dziś jest dzień łaski! (refleksja na czas pandemii)
  • Wirus jako znak
  • Materiał formacyjny na czas epidemii
  • W trosce o nasz wspólny dom (refleksja po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym)
  • Sprawy bieżące

W doświadczeniu pandemii zjednoczeni ze światem

W ostatnich tygodniach odbyło się wiele spotkań lokalnych, krajowych i światowych na temat miejsca i roli wspólnoty w wydarzeniach, których jesteśmy uczestnikami. Polska Rada Wykonawcza zaproponowała wspólnotom podstawowym trzyetapową refleksję według metody ESDAC. Swoimi doświadczeniami dzielą się także zespoły regionalne, a ich przedstawiciele spotkali się na forum europejskim i światowym. Poruszające dzielenia mają być nie tylko sprawozdaniem z przeżyć i odczuć, ale przede wszystkim wezwaniem do głębszego spojrzenia na naszą teraźniejszość i przyszłość: w duchu wiary, bliskości z Jezusem, rozeznawania znaków czasu.

Relacja z wirtualnego spotkania przedstawicieli WŻCh dostępna jest na naszej stronie (w polskiej wersji językowej dzięki tłumaczeniu Doroty Grajewskiej z WŻCh w Rogoźnie). [adres: https://www.wzch.org.pl/aktualnosci-wzch/798-w-czasie-globalnej-pandemii-covid-19]

W Euroteamie powstała również bardzo ciekawa inicjatywa rozmów członków wspólnot europejskich. Relację o niej zawdzięczamy Paulinie Stobnickiej-Stolarskiej:

Wraz z początkiem pandemii narodziła się międzynarodowa inicjatywa spotkań członków WŻCH. Przystąpiłam do niej z radością, choć także z niepewnością, czy podołam pod względem znajomości języka angielskiego. Od dawna nie używałam go w żywych konwersacjach. Zostałam przydzielona do tzw. grupy czwartkowej. Co tydzień otrzymywaliśmy od Angeliki z Francji i naszej Kasi Artemiuk wprowadzenia do dzielenia i plan spotkania. Były to czytania Z Pisma, fragmenty poezji, obrazy do medytacji. Mieliśmy więc czas, by móc wcześniej przygotować się do spotkań.

W naszej grupie jest nas pięcioro: Carol z USA, Catherina z Francji, Lieva z Litwy, Marco, Hiszpan, który aktualnie mieszka w Szwecji wraz ze swoja dziewczyną. Pochodzimy z różnych środowisk, jesteśmy w różnym wieku, wszyscy oprócz Marco od wielu lat jesteśmy związani ze Wspólnotą. Spotykaliśmy się co tydzień i z każdym tygodniem stawaliśmy się sobie bliżsi.

Mówimy o sobie „Przyjaciele z WŻCh”. Każde spotkanie rozpoczynaliśmy od podzielenia się swoją aktualną sytuacją, co się wydarzyło w ostatnim czasie, jak się czujemy, w jakiej duchowej kondycji jesteśmy. Dzieliliśmy się spontanicznie naszym życiem zawodowym, prywatnym, obserwacjami, stanem ducha, jak czujemy się w czasie epidemii, co dzieje się w naszych rodzinach. Wyczuwało się wielką otwartość i ducha wspólnotowego.

W kolejnych rundach (bo tak to się nazywało) rozważaliśmy Pismo, załączone teksty, medytowaliśmy nad obrazem. Odpowiadaliśmy na pytania załączone do wprowadzeń. Dzieliliśmy się także tym, co nas poruszyło w wypowiedziach nas samych, co wyniesiemy ze spotkania na nadchodzący tydzień. Dzielenia, tak mocno osadzone w duchu kontemplacji w działaniu, pokazywały, jak podobnie i różnie zarazem idziemy drogami Obecności. Modliliśmy się na koniec modlitwą w swoich językach, np. Ojcze nasz czy Zdrowaś Mario albo czytaliśmy wspólnie załączoną do wprowadzenia modlitwę. Czas mijał prędko na wspólnej modlitwie, ciszy, dzieleniu, przeplatany humorem, pieśniami Taize.

Dla mnie był to piękny czas. Poznałam cudownych, otwartych, wrażliwych, zaangażowanych ludzi. Zobaczyłam, jak mocno w naszej wierze jesteśmy osadzeni w kontekście naszych kultur, krajów, z których pochodzimy, społeczności z których się wywodzimy. Mogłam czuć, słuchać, widzieć i poznawać, jak Bóg objawia się nam w tym wirtualnym byciu razem. Mogłam Go widzieć w naszym uśmiechu i łzach, słyszeć Go w wypowiadanych słowach, wyczuwać przepływ naszych zmieniających się emocji, wzajemne dostrajanie się do siebie. Mogłam poznawać Boga, o którym opowiadali moi nowi przyjaciele. Bóg był obecny we wspomnieniach o umierających, chorych, w relacjach z najbliższymi, w otaczającej naturze, w muzyce, książkach, w codziennej uważności na „tu i teraz”.

Ja sama przeżywałam też różne trudności, którymi dzieliłam się na spotkaniach. Ot choćby mój angielski…Tak trudno było mi przekazać moje duchowe rozterki, radości, wątpliwości w obcym języku. Tak trudno było mi mówić, o tym co przeżywam i czuję, choć po polsku mogłabym to przekazać. Wiele spraw musiałam więc przemilczeć, zostały we mnie, czekały. Czas pokazał, że była to dobra droga dla tak gadatliwej osoby, jak ja. Uczyłam się więc też pokory, obserwowania siebie, a nie odruchowego reagowania. Uczyłam się słuchania o Bogu, o którym mówiono w innym języku.

A jednak działo się Coś ponad to, jakaś niesamowita Bliskość dotykająca każdego z nas. Nasze spotkania nazwaliśmy wielkim Bożym darem, który przyszedł do nas w czasie pandemii, w czasie wielkiego światowego strapienia, zamknięcia, śmierci. Dla nas czas ten stał się paradoksalnie czasem pocieszenia, otwarcia i życia. Będziemy się nadal spotykać, co dwa tygodnie. Na razie przesyłamy sobie różne teksty do medytacji, które wybierzemy na spotkania. Czekam na swoich przyjaciół z wielką radością!

Paulina Stobnicka-Stolarska, WŻCh Warszawa


Pomagać innym wchodzić na Boże ścieżki (refleksje po dniu skupienia w Gdyni)

W drugiej połowie roku rozpocznie się kurs o towarzyszeniu, w którym udział zadeklarowało ponad 60 osób z niemal wszystkich wspólnot lokalnych. O. Leszek Mądrzyk SJ poprowadzi spotkania w formie warsztatowej i wykładowej (część z pewnością zdalnie), pokazując różne aspekty towarzyszenia w rekolekcjach, ale i w życiu codziennym.

W oczekiwaniu na spotkanie warto powrócić do konferencji i skupień poświęconych temu tematowi, w których mieliśmy okazję uczestniczyć. Refleksją na temat dnia skupienia WŻCh w Trójmieście, który odbył się w Gdyni 1 lutego br., podzieliła się Wanda Walter:

Dzień skupienia Trójmiejskiej WŻCh poświęcony był dwóm tematom:

  1. Zaufanie Bogu jako podstawa podejmowania decyzji.
  2. Doświadczenie bycia osobą towarzyszącą.

Spotkanie prowadziła Ela Roczyniewska z pomocą Toniego Waltera. Nad całością czuwał Asystent Wspólnoty Lokalnej – o. Jarosław Kuffel SJ.

(…) Po mszy rozpoczynającej skupienie, odprawionej przez o. Jarka, Toni wprowadził nas do medytacji nad fragmentem psalmu: Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego (Ps 51,12). Po medytacji dzieliliśmy się w grupach odpowiedziami na pytania:

  1. Z czym zmagam się najczęściej, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji?
  2. Co pomaga mi przetrwać trudne sytuacje, ile jest w tym zaufania do Boga?
  3. Jaka sytuacja obecnie jest dla mnie trudna decyzyjnie?

Po odczytaniu wniosków z poszczególnych grup (…) o. Jarek przekazał nam na podstawie swojego doświadczenia uwagi dotyczące towarzyszenia osobom mającym trudności z podjęciem decyzji. Oto niektóre z nich:

  • często osoby, którym pomagamy, oczekują od nas, żeby za nie podjąć decyzję;
  • powinniśmy okazywać empatię, ale też stawiać wyraźne granice – nie jesteśmy od dokonywania wyboru za kogoś;
  • trudno jest być osobą towarzyszącą w rodzinie i wśród znajomych;
  • nie należy relacji towarzyszenia sprowadzać do relacji towarzyskiej;
  • jeśli przychodzi ktoś, kto jest w burzy emocjonalnej, to najpierw trzeba „uspokoić burzę”, a potem rozmawiać o celu, do którego chce się dopłynąć;
  • żeby pomagać komuś wchodzić na Boże ścieżki, należy – jako osoba towarzysząca – mieć osobiste doświadczenie Boga;
  • doświadczenie wiary nie jest dane w 100% na całe życie, są ciągłe wątpliwości, ale mamy do czego wracać; warto trzymać w sobie to doświadczenie i sprawdzać, czy wciąż jest ono żywe;
  • bardzo ważne jest dawanie wolności osobie, której towarzyszymy, nie należy np. namawiać jej do kolejnych spotkań;
  • jako osoby towarzyszące możemy się modlić za tych, którym towarzyszymy i – gdy to wydaje się wskazane – dzielić się z nimi naszym osobistym doświadczeniem Boga;
  • Św. Ignacy mówił, że nie należy wszystkich prowadzić tą samą drogą, każdy ma inne doświadczenia;
    przed podjęciem decyzji bardzo ważne jest wyciszenie, poczucie przestrzeni – pustynia, modlitwa, Adoracja Najświętszego Sakramentu

Po cennych uwagach o. Jarka przystąpiliśmy do kolejnej pracy w grupach: teraz my, w dużej części niedoświadczeni, otrzymaliśmy za zadanie towarzyszyć osobie z grupy, która miała do rozwiązania jakiś problem. Było to ciekawe doświadczenie, bo każdy mógł się włączyć i próbować choć przez chwilę poczuć się osobą towarzyszącą.

Jak poprzednio, podzieliliśmy się na ogólnym forum wnioskami z tego ćwiczenia. Co zatem może być pomocne osobie towarzyszącej?

  • należy stworzyć odpowiednią atmosferę słuchania – życzliwość, słuchanie sercem, odkrywanie wewnętrznych pragnień i potrzeb, wzajemne zaufanie;
  • wyciszenie emocji (burzy) pomaga dostrzec Bożą miłość i cel;
  • danie przestrzeni ciszy, brak nacisku na odpowiedź;
  • naturalne zachowanie, wykazanie empatii;
  • przed rozmową pomaga osobie towarzyszącej modlitwa do Ducha Świętego o Jego prowadzenie;
  • ważne, żeby osoba wspomagana usłyszała, że nie musi odpowiadać na zbyt intymne dla niej pytania;
  • czasami można zadawać pytania pomagające zrozumieć/wyjaśnić sytuację, np.: Co to znaczy być jak…? Jak się czujesz jako…? Jak się czujesz, kiedy…?
    nie nawracać.

(…) Najważniejsze na końcu: Ojciec Jarek zachęcał nas do ćwiczenia się w byciu osobami towarzyszącymi. Możemy w ten sposób pomagać innym zarówno w rozmowach rekolekcyjnych, jak i w codzienności. Jest to propozycja na dalsze nasze szkolenia w tym temacie i – podążając dalej – na odkrycie jeszcze jednej misji Trójmiejskiej WŻCh. Nasz Asystent wierzy, że się do tego nadajemy – to jest mój końcowy wniosek z tego spotkania.

Wanda Walter, WŻCh Trójmiasto


To dziś jest dzień łaski! (refleksja na czas pandemii)

Stan epidemii wymusza na nas pozostawanie w domu. Stajemy przed dylematem czy skupiać się na niedogodnościach, które nas dopadają rozbudzając w sobie niepokój lub złość, czy też pytać się jak mogę wykorzystać to, co mnie dotyka by bardziej zbliżyć się do Boga. Odpowiedź przynosi Słowo Boże: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 6). Św. Paweł z kolei przypomina, że: „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). Tę samą myśl wyraził Wilfrid Stinissen OCD (1927-2013): „Dla osoby, która żyje wolą Bożą, nie ma żadnych niesprzyjających sytuacji. Kto prawdziwie wierzy, ten wie, że wszystko jest dokładnie tak, jak być powinno, że wszystko jest przygotowane przez Boga i lepiej być nie może. Z pewnością nie wszystko jest łatwe i słodkie, ale jest tak, że wszystkie okoliczności sprzyjają Bożym zamiarom: doprowadzeniu człowieka do celu. Chwila obecna jest zawsze najlepsza. Czekać na lepsze czasy to tracić tę szczególną szansę, która nadarza się właśnie teraz”. Chyba nie można było ująć tej prawdy lepiej.

Miłość w sercu czyni życie prostszym, ale my lubimy szukać wymówek: zacznę kochać, zacznę wymagać od siebie, kiedy… skończy się pandemia. To postawa samooszukiwania się. A przecież to dziś jest dzień łaski. To dziś mogę na nią odpowiedzieć mobilizując się do miłości. Bo to ona pozwala nam znosić niedogodności, czyni nas bardziej wyrozumiałymi, bardziej pokornymi, bardziej chętnymi do czynienia dobra. A obecne warunki świetnie temu służą! Obyśmy nie przegapili tego trudnego, ale jakże ważnego czasu Bożej łaski dla każdego z nas.

o. Dariusz Michalski SJ, asystent WŻCh w Poznaniu


Wirus jako znak

Daleka jestem od przekonania, że koronawirus to kara Boska dla ludzkości, jednakże denerwuje mnie lekceważenie tego znaku, jaki – niewątpliwie – daje nam Pan Bóg. Przecież wszystko, co się dzieje, powinno być dla nas słowami Boga, dlaczego zatem nie wirus? Tak. Wirus jest dla nas znakiem, potężnym znakiem, gdyż danym, po raz pierwszy w dziejach, całej ludzkości, gdyż – po raz pierwszy w dziejach – sytuacja dotyczy w takim samym stopniu mieszkańców całej naszej planety. To zatem znak dla całej ludzkości, dla wszystkich ludzi żyjących dziś na naszej matce Ziemi. Co jednak mówi nam ten znak? Co pokazuje? Czego uczy? Przed czym ostrzega?

Tego rodzaju sytuacje katastrofy, klęski zawsze były traktowane przez wierzących jako ostrzeżenie dane nam przez Boga, jako potężny impuls do przemiany i nawrócenia. Wystarczy przywołać historię Izraela, który w okresach klęsk i upadków nawracał się i błagał Boga o przebaczenie grzechów. Spadały na nas bowiem zwykle skutki naszych grzechów, a widząc to, ci, którzy rzeczywiście widzieli, wzywali do opamiętania i nawrócenia swój naród. Przykładem może być historia Jeremiasza i jego przepowiadanie w obliczu zbliżającej się utraty niepodległości Izraela, a także sam Jezus ostrzegający po upadku wieży, że „jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie”. Znak koronawirusa daje nam kilka istotnych wskazówek: część z nich to ciągle te same, odwieczne prawdy, zawsze zapominane przez kolejne pokolenia; część dotyczy zupełnie nowych problemów, które pojawiły się stosunkowo niedawno na naszej planecie.

Zauważmy najpierw, czego pozbawił nas ten wirus? Co nam odebrał? Czego nie mamy, siedząc w domach na kwarantannie? Niewątpliwie – rozrywki, licznych, ukochanych przez nas rozrywek. Rozrywki biegania po galeriach, rozrywki przesiadywania w kafejkach i restauracjach, rozrywek związanych z wypadami za miasto, z wycieczkami i imprezami sportowymi… Zarażenie się ludzi na meczu we Włoszech, po którym to zdarzeniu rozpętała się pandemia na północy czy przywożenie wirusa przez mieszkańców Europy wracających z wypadów w Alpach – to znaczące wydarzenia. Rozrywka, rozrywki, zabawa – stały się istotą naszego życia, a – jak widać aktualnie – są czymś naprawdę mało znaczącym, dodatkiem, bez którego spokojnie możemy się obyć, w przeciwieństwie do żywności czy dostępu do lekarza choćby. Zdziecinnienie ludzkości, czy może głównie mieszkańców krajów wysoko rozwiniętych i bogatych, dochodzi ostatnio do absurdu: wszechobecna zabawa stanowi najważniejszą część życia, cel naszych dążeń i istotę naszej codziennej egzystencji. Jesteśmy jak dzieci, które ciągle muszą się bawić. Życie stało się mdłe i głupie, przemija w odurzeniu ciągle nowymi rozrywkami: od imprezy do wyjścia do kina, od wypadu w góry do wycieczki zagranicznej, od meczu do spektaklu, od gry do serialu, od zabawy w domu do zabawy w sport. Do tego dążymy i tego pragniemy, na to zarabiamy…

Tego wszystkiego (może poza telewizją, która jednak teraz przydaje się także jako źródło informacji) pozbawił nas wirus, i – jak widać – żyjemy, nie umieramy z powodu braku rozrywki, mamy się całkiem dobrze. Rozrywka jest nam teraz niepotrzebna, na pewno rozumiemy to wszyscy, martwiąc się o byt i życie nasze i naszych rodzin. Rozrywka powinna stanowić niewielką część życia, a nie jego istotę. Nie można żyć dla przyjemności, lepiej nie przytaczać tego, co mówił o takich postawach Arystoteles parę tysięcy lat temu; lepiej także nie zestawiać naszego stylu życia z zaproponowanym przez samego Jezusa, można spalić się ze wstydu i nawet wystraszyć, czytając choćby przypowieść o bogaczu (który dzień i noc dobrze się bawił) i Łazarzu – biedaku niezauważanym przez niego uporczywie, pomimo permanentnej obecności u bram pałacu. Człowiek nie rodzi się po to, by się bawić, jeździć na wycieczki, uprawiać sport czy realizować swoje pasje, lecz po to, by spotkać Boga i swoją duszę, a jeśli ktoś w to nie wierzy – po to, by zrozumieć siebie, świat i innych. Życie to nie zabawa, lecz trud i wysiłek, a czasem dramat, jak widać teraz. Nie można żyć w złudzeniach i oparach półświadomości, biorąc za życie to, czym tak naprawdę ono nie jest.

Zobaczmy teraz, co dał nam ten wirus? Błękitne niebo nad Wuhan, czyste powietrze, brak smogu, kozy i dziki pasące się w mieście, bocian lecący nad Wrocławiem. Ale nie tylko to. Więzi, relacje z najbliższymi, docenienie życia i prostych przyjemności jak choćby spacer, dostrzeżenie, co naprawdę ma wartość: życie, zdrowie, więzi, natura, ratowanie życia, poświęcanie się dla innych… Dobrze widzimy, co jest ważne i co lekceważyliśmy do tej pory, biegając za rozrywkami, pieniędzmi i pozycją. Wystarczyło kilka tygodni, by nasza Ziemia odetchnęła, mam nadzieję, że ekolodzy prowadzą odpowiednie badania, które wykorzystają wkrótce, by ukazać politykom właściwy kierunek działania. Ten wirus mówi nam jedno – zarówno w naszym indywidualnym życiu, jeśli chodzi o nasze indywidualne systemy wartości, jak i w skali całej planety – tak dalej być nie może! Konsumpcjonizm i dalsze nakręcanie produkcji doprowadzą naszą planetę do upadku. Milion zwierząt zabitych w ostatnich pożarach w Australii mówi to jasno. Musi być inna droga rozwoju dla ludzkości niż nieograniczona konsumpcja oparta na chciwości i żądzy przyjemności. Bo ta ścieżka doprowadzi do klęski: mojej indywidualnej w skali mojego życia, jaki i szerszej – do klęski naszej cywilizacji. Zwiększająca się wciąż konsumpcja jako propozycja rozwoju i dobrobytu dla ludzkości skończy się pożarami i klęską głodu, śmiercią tysięcy, a może milionów. Będziemy błagać o życie, my, którym się zdawało, że nie umrzemy nigdy i panujemy nad światem…

„Chciwość i żądza złota wszystko pochłonęły” – tak mówi bohaterka Opowieści wigilijnej do Scrooge’a, który wybiera drogę chciwości, odrzucając miłość. Chciwość i nieopanowana żądza przyjemności leżą u podłoża naszych problemów. Pycha tego życia, która musi pokazać innym, że są niczym, wtedy dopiero czuje się dobrze. Błędne idee i koncepcje gospodarcze, jak konsumpcjonizm, wyrastają na glebie chciwości, chciwości wielkich tego świata i chciwości zwykłych ludzi. Czy naprawdę muszę, mieszkając w mieście, jeździć do pracy samochodem, nie mogę użyć roweru? Czy naprawdę muszę latać samolotami na wycieczki zagraniczne, przecież wiem dobrze, jak obciąża to naszą planetę. Czy muszę mieć więcej i więcej? Czy naprawdę nie potrafię żyć z umiarem, licząc się z możliwościami naszej planety i sprawiedliwym rozdziałem dóbr?

Ten wirus jest dla mnie potężnym znakiem – z jednej strony, że tak dalej być nie może, ale z drugiej – znakiem pozytywnym, że wszystko jest dla nas, dla całej ludzkości możliwe, możemy żyć inaczej, możemy zmienić nasz styl życia, wszyscy, naprawdę wszyscy, tak jak zmieniliśmy go teraz, w związku z epidemią. Wszystko jest możliwe, wystarczy odpowiednia motywacja i samodyscyplina, a także odpowiednie działania państw i organizacji międzynarodowych. Wystarczyłoby jedynie żyć tak, jak dziś żyjemy: w umiarkowaniu, w samoograniczeniu, oszczędnie i bez luksusów, a znajdzie się sposób na zrównoważony rozwój dla wszystkich mieszkańców planety w solidarności z ubogimi, w dbałości o sprawiedliwy podział dóbr i bez konieczności dewastacji całej planety. To nie wymaga od nas heroizmu, lecz zmiany wartości, zmiany stylu życia, co – jak widać dziś – wcale nie jest trudne. Wszystko można jeszcze ocalić: i zwierzęta, i planetę, i nasze życie w pełni sensu i sprawiedliwości, i nas samych. Znajdźmy sposób na to, by wszystko zmienić, póki jeszcze nie jest za późno.

Katarzyna Janowicz, WŻCh Wrocław


Materiał formacyjny na czas epidemii

Co Pan Bóg mówi do nas przez znak pandemii koronawirusa?

(propozycja przygotowania i spotkania we wspólnocie)

PRZYGOTOWANIE

„Wyrażenie znak czasu pochodzi z Pisma świętego: «Lecz Jezus im odpowiedział: Wieczorem mówicie: Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni, rano zaś: Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie?» (Mt 16,3). Pojęcie zostało rozwinięte przez Sobór Watykański II, który prowadząc refleksję na temat nowych właściwości naszej kultury i cywilizacji oraz nowego podejścia do religii uświadomił sobie konieczność sięgnięcia po nie, aby opisać stosunek ludzi wierzących do zmieniających się czasów. Paweł VI w encyklice Populorum progressio (nr 13) cytując soborową konstytucję Gaudium et spes (nr 4) potwierdza, że „Kościół ma obowiązek badać znaki czasu i wyjaśniać je w świetle Ewangelii”. Obowiązek ten, który szczególnie dotyczy Pasterzy Kościoła i teologów, spoczywa jednak na całym Ludzie Bożym. Celem tego rozeznania jest służenie ludziom takim, jacy są, z ich własną kulturą, specyficznymi problemami, które są pochodną nowych sytuacji czy nowych warunków społecznych. WŻCh, które prowadzi życie apostolskie w swoim działaniu musi jak cały Kościół wczytywać się w znaki czasu, aby odpowiedzieć jak najlepiej na wyzwania, które stawia współczesność dla prowadzonej misji budowania Królestwa Bożego” (o. Artur Wenner SJ, Konferencja wygłoszona na seminarium WŻCh w Rogowie, 2009).

„(…) Rozeznawanie znaków czasu jest to rozeznawanie rzeczywistości „zewnętrznej” – wydarzenia, zmiennych kolei losu, przemian w świecie, problemów społecznych… – ciągle z pytaniem, czy te zjawiska są znakiem woli Boga, czy są wezwaniem do działania (…). Proces rozeznawania znaków czasu prowadzi od przyglądania się znakowi zewnętrznemu do postawienia sobie pytania, jak ja mam się zaangażować wobec danej sytuacji – prowadzi więc w dalszej części…do rozeznania duchowego i ostatecznie do podjęcia decyzji (choćby tą decyzją miało być większe uwrażliwienie wewnętrzne i modlitwa w tej intencji” (o. Ryszard Friedrich SJ, fragment konferencji dla liderów WŻCh, Warszawa, 2002).

„«Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?». Panie, dziś wieczorem Twoje Słowo uderza i dotyka nas wszystkich. W tym naszym świecie, który kochasz bardziej niż my, ruszyliśmy naprzód na pełnych obrotach, czując się silnymi i zdolnymi do wszystkiego. Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnych niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie” (Ojciec Święty Franciszek, fragment rozważania wygłoszonego 27.03.2020 na pustym Placu Świętego Piotra w czasie pandemii koronawirusa)

Jak czas epidemii wpłynął na moje życie?
Jak pokazał sytuację Kościoła i moją duchową kondycję?
Jakie ujawnił lęki i w jaki sposób próbowaliśmy je przekraczać?
Co przewartościował w moim życiu i czy te wartości są już moim życiem?

SPOTKANIE

Co Pan Bóg mówi do nas przez znak pandemii koronawirusa?

Cel: Uświadomienie, że czas pandemii jest znakiem i wezwaniem dla każdego z nas.

Prośba o łaskę: Prośba do Ducha Świętego o odczytanie i podjęcie tego znaku w życiu.

Przebieg spotkania:
1. Modlitwa do Ducha Świętego o odczytanie i podjęcie znaku czasu (pandemii)

2. Dzielenie refleksją nad powyższymi fragmentami i własnym doświadczeniem.

3. Wprowadzenie do medytacji. W świetle słowa Bożego spróbujmy rozpoznać, co poruszyło mnie w dzieleniu innych osób, co to dla mnie znaczy i jakim wezwaniem jest dla mnie, dla nas? Uwzględnijmy w naszej refleksji kryteria ignacjańskiego rozeznawania:

  • większa chwała Boża (Ignacy pytał stale: co będzie dla większej chwały Boga i pomocy duszom?)
  • obszary najbardziej zaniedbane
  • wybierać przede wszystkim te prace, po których można spodziewać się większych owoców i te posługi, których owoce są trwalsze, a zasięg bardziej powszechny szukanie we wszystkim Boga, a nie siebie

„Lecz On (Jezus) im odpowiedział: «Wieczorem mówicie: „Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni”; rano zaś: „Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione”. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie?” (Mt 16,3).

4. Medytacja (30 min).

5. Dzielenie: Do czego wzywa nas Pan Bóg?

6. Modlitwa dziękczynna.

Krystyna Seremak (WŻCh Warszawa), Małgorzata Sosińska (WŻCh Łódź)


W trosce o nasz wspólny dom (refleksja po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym)

Przeżywamy obecnie Tydzień Laudato Si’ (o którym więcej można przeczytać tutaj: Tydzień Laudato Si’). W czasie, w którym Papież Franciszek wzywa do nawrócenia ekologicznego, polscy biskupi zachęcają do modlitwy o deszcz, a media wciąż podają dane statystyczne zwiastujące nadejście suszy, białostocka WŻCh dzieli się kilkoma przemyśleniami w obliczu niedawnego pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego:

Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym przeraża ze względu na swój rozmiar. Musimy sobie uświadomić, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby zapalił się torf. Wówczas katastrofa ekologiczna dotknęłaby nas znacznie bardziej. Gdy zapali się torf, sytuacja jest o tyle dramatyczna, że może on się tlić tygodniami, a nawet miesiącami wiele metrów pod ziemią, nie dając większych oznak na zewnątrz. Przykładem takiej sytuacji był pożar, który wybuchł w 1992 roku niedaleko Ostrołęki. Z czasem gleba coraz bardziej czerniała, tworzyły się osuwiska, a potężne drzewa nagle zapadały się pod ziemię. Z wnętrza zaś wystrzelał w górę słup ognia. Tak wygląda najgorszy scenariusz. Pozytywem tej obecnej sytuacji jest fakt, iż teraz tego nie zaobserwowano. System hydrologiczny bagien został więc zachowany.

Wszyscy w całej Polsce z utęsknieniem czekamy na deszcz. Wiadomo bowiem, że gdy spadnie, bagna momentalnie odżyją i się zazielenią. Ptaki przystąpią do drugich lęgów, a zwierzęta powrócą na swoje rodzime miejsca. Przyroda po raz kolejny sama sobie z wszystkim poradzi pod warunkiem, że nie będziemy jej w tym przeszkadzali. Niestety uważamy siebie za specjalistów i wtrącamy swoje niepotrzebne „trzy grosze” tam, gdzie nie powinniśmy tego robić. Znacznym tego przykładem jest fakt, iż parę lat temu, na terenie otuliny – osuszono łąki, wykopując rowy melioracyjne. Niestety, po niedługim czasie wybuchł niekontrolowany pożar, który zniszczył ogromne obszary. Wówczas przyroda również sama się obroniła. Takich przykładów można podawać bez „miary”. Pomimo tego my – ludzie niczego się nie nauczyliśmy. Nadal strzelamy do bobrów, które w naturalny sposób zatrzymują wodę, poprzez budowę przepływowych kanałów i tam. Dla własnego „widzimisię” na siłę zmieniamy przyrodę, chcąc ją sobie całkowicie podporządkować. Nie umiemy szanować tego, co nam powierzono i co otrzymaliśmy w darze.

Z ostatnich doniesień wynika, że pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym jest wynikiem podpalenia. Możliwe, że ponownie ktoś bezmyślnie wypalał łąkę, rzucił niedopałek, zostawił pustą butelkę… To wszystko wystarczy, by zaprószyć ogień, a wiatr i susza zrobiły resztę. Patrząc na całą tą tragedię, być może u niejednego z nas pojawi się jakakolwiek refleksja. Oby tak było na przyszłość! Szkoda tylko, że wysoką cenę poniosła za to natura, ale i ludzie: strażacy, wolontariusze – poświęcając swoje zdrowie i narażając własne życie.

Kochani! Apeluję: gdy staniecie do modlitwy, proście o deszcz, bo cała Polska może zapłonąć tak jak nasze wspaniałe biebrzańskie łąki.

Sylwia Szlisers, WŻCh Białystok


Sprawy bieżące

Warszawa:
26 kwietnia osoby odpowiedzialne za WŻCh w Warszawie spotkały się na WhatsAppie (po raz drugi w czasie izolacji), aby omówić bieżące sprawy związane z funkcjonowaniem wspólnoty w czasie epidemii. Podzieliliśmy się informacji zebranymi z poszczególnych wspólnot o tym, jak sobie radzą z kontaktem. Jest on ważny dla wszystkich i korzystamy z różnych dostępnych dla nas form: telefon, e-mail, Skype, Zoom, Messenger. Niektóre wspólnoty mają już dłuższe doświadczenie spotkań na Skypie z powodu fizycznego oddalenia ich członków. Są takie, które spotykają się „na odległość” w zwykłym rytmie spotkań, inne w zależności od potrzeb. Najważniejsze jest dzielenie się wiarą i życiem, tym, co teraz przeżywamy. Niektórzy łączą się ze sobą na modlitwie w tym samym czasie czy na Mszy św. online. W niektórych wspólnotach jest medytacja, którą każdy przeżywa osobiście, a następnie następuje dzielnie się jej owocami w dostępny dla danej wspólnoty sposób. Są wspólnoty, które wznowiły spotkania dopiero po Świętach Wielkanocnych, gdyż wcześniej ich członkowie towarzyszyli w rekolekcjach radiowych. W różnym też stopniu udało się nam zorganizować osobisty wielkopostny dzień skupienia. Niektóre wspólnoty obecnie wracają do treści zaproponowanych przez naszego asystenta o. Leszka Mądrzyka (można je znaleźć na stronie internetowej). Paulina ze wspólnoty Słowo włączyła się w spotkania europejskie na Skypie (grupa angielskojęzyczna) i niezwykłym ubogaceniem jest dla niej medytacja i dzielenie się z osobami z różnych krajów i kultur. Niedawno do takiej grupy dołączyła też Tsedale ze wspólnoty Droga (grupa hiszpańskojęzyczna). Jedną z osób odpowiedzialnych za te grupy jest Kasia Artemiuk. Jest kilka grup językowych: angielska, niemiecka, francuska, hiszpańska i włoska. Ciągle można się w nie włączyć. Kontakt pod adresem mailowym: [email protected].
Beata Mikołajczuk-Gąska, WŻCh Warszawa

Białystok:
Nikt się chyba nie spodziewał, że przyjdzie nam żyć w warunkach zagrożenia epidemią. Sytuacja ta sprawia, że musimy być otwarci na zmiany, które niosą ze sobą ciągle zmieniające się okoliczności, w jakich żyjemy. Zmuszeni jesteśmy do innego niż dotychczas funkcjonowania, z czym często nie jest nam łatwo i wygodnie. To jednak sprawia, że szukamy nowych rozwiązań, tym bardziej, jeśli nie ma nadziei na szybki powrót do tego, co było. Ta sytuacja miała wpływ i na przebieg naszych tegorocznych Rekolekcji ignacjańskich w życiu codziennym, które rozpoczęliśmy 1 marca, nie spodziewając się takiego obrotu zdarzeń. Ze względu na bezpieczeństwo zmuszeni byliśmy do podjęcia wielu zmian w ich organizacji. Osobiste spotkania zastąpiły rozmowy telefoniczne, a grupy dzielenia składające się z członków WŻCh podjęły próbę porozumiewania się na Skype. Te rozwiązania i wiele innych sprawiły, że rozpoczęte rekolekcje nadal trwały, a my dążyliśmy do tego, aby dzięki nim być bliżej siebie. Inicjatorką spotkań na Skype była Jagoda Kułak, animatorka grupy podstawowej MAGIS, która prowadząc jedną z grup dzielenia składającą się z członków WŻCh, nie poddała się w obliczu nowej sytuacji. Chcąc kontynuować rozpoczęte dzieło i odpowiedzieć na potrzeby swojej grupy nie zawahała się skorzystać z rozwiązań technicznych. Jej pomysł z dzieleniem się poprzez Skypa był strzałem w dziesiątkę. Uczestnicy spotkań wytrwali do końca w rekolekcjach, ciesząc się do dziś ich owocami. Ma on również swoją kontynuację do dziś w grupach podstawowych: MAGIS i w Prewspólnocie, co umożliwia nam kontakt ze sobą już po zakończonych rekolekcjach, kiedy to wracamy do swojego stałego rytmu spotkań. Nie ukrywam, że to nowe doświadczenie daje nam w obecnej sytuacji dużo radości i zaspokaja (choć po części) naturalną potrzebę bliskości z drugim człowiekiem. Podczas łączenia się na Skype wyczekujemy każdej osoby, bo dla każdej jest miejsce w naszych sercach. Jako wspólnota ciągle jesteśmy w drodze do Pana i doświadczamy Jego obecności w naszej codzienności, która myślę, że nie jest łatwa zwłaszcza teraz. Poprzez te spotkania staramy się wspierać i umacniać, aby „nie ustać w drodze”, do Tego, który jest blisko nas i ciągle czeka na nasze otwarte serca. Więc… nie zamykajmy się i wychodźmy do tych, którzy się boją, tracą nadzieję i może zgubili już drogę…
Marzena Zubrycka, WŻCh Białystok

Toruń
Pomiędzy poszczególnymi wspólnotami podstawowymi istnieją wyraźne różnice co do koncepcji prowadzenia spotkań. Najlepiej z kryzysem poradziły sobie grupy młode wiekowo. Nie miały problemu z wejściem w nowe kanały komunikacji. Natomiast są też wspólnoty, które nie wznowiły spotkań oraz jedna, która przyjęła model mieszany (medytacja w domu plus dzielenie się owocami medytacji wysyłanych mailowo).

Animatorka lokalna i koordynator lokalny zarekomendowali wspólnotom podjęcie wysiłku na rzecz przeprowadzenia spotkań za pośrednictwem Internetu w formie wideokonferencji. Koordynatorzy i animatorzy zostali poproszeni o zidentyfikowanie w swoich wspólnotach osób, dla których ze względów technologicznych taki sposób spotkania jest utrudniony. Po zdiagnozowaniu problemu, naszym celem będzie wsparcie tych członków (kompetencje, sprzęt, Internet [nie są to tak duże koszty, jakby się mogło wydawać]).
Szymon Gajewski, WŻCh Toruń

Poniżej dwa świadectwa ze wspólnot toruńskich.

Pielgrzym (z relacji ustnej)
Pielgrzym jest naszą najstarszą (wiekowo) wspólnotą i nie spotykał się regularnie od dłuższego czasu ze względu na problemy zdrowotne. Przy wsparciu członków innych wspólnot udało się wprowadzić formułę jednego spotkania w miesiącu. Teraz nie może się ono odbywać. Jest to wspólnota, która obecnie musi być najbardziej chroniona. Członkowie wspólnoty zapewniają o trwaniu w misji, do której się zobowiązali (modlitwa wstawiennicza w intencjach członków WŻCh) i mają ze sobą kontakt telefoniczny.

Prewspólnota Todo Modo+
Nasze cotygodniowe spotkania od kilku tygodni odbywają się w sieci. Korzystając z platformy Zoom, modlimy się, integrujemy i jesteśmy ze sobą oraz dla siebie. Spotkania w okienku (z różnej jakości połączeniem internetowym) na pewno są trochę inne, brakuje nam kontaktu na żywo, ale cenimy sobie i tego rodzaju bycie razem – taka relacja pojawia się co tydzień – a każde spotkanie kończymy z uśmiechem na twarzy.

Plan naszych spotkań zasadniczo nie uległ zmianie. Od godziny 20.00 mamy kwadrans lub 30 minut na swobodne rozmowy, a po chwili przerwy technicznej przechodzimy do modlitwy: czytamy Ewangelię i dzielimy się przemedytowanym wcześniej fragmentem Słowa Bożego. Brakuje tylko elementu formacyjnego, ale i ten można realizować online. Z uwagi na przedłużający się okres kwarantanny, tę kwestię będziemy omawiać na najbliższym spotkaniu. Dzięki dostępowi do Internetu, możemy realizować spotkania, rozmawiać ze sobą, modlić się wspólnie i po prostu cieszyć się sobą, choćby nawet w rzeczywistości wirtualnej.

(oprac. na podstawie materiałów przesłanych do Sekretariatu WŻCh)