Zadowalajcie się tym co macie

2 czerwca 2010
fot. Tim Mossholder / pexels.com

Podczas piątkowej Mszy padły te elektryzujące słowa:

Niech trwa braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę. Pamiętajcie o uwięzionych, jakbyście byli sami uwięzieni, i o tych, co cierpią, bo i sami jesteście w ciele. We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. Sam bowiem powiedział: Nie opuszczę cię ani pozostawię. Śmiało więc mówić możemy: Pan jest wspomożycielem moim, nie ulęknę się, bo cóż może mi uczynić człowiek? Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę! Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki. (Piątek, IV tydzień zwykły, rok I, Hbr 13,1-8)

Jest tak wiele niepokoju. Wokół mnie. We mnie. Tysiące rzeczy, o których trzeba pamiętać. Koniecznie zrobić. I tyle, rzeczy do zdobycia. Mam je zaplanowane. Najpierw osiągnę to, potem będę dążyć do tamtego. A wcale nie chcę tak wiele. Tyle, aby zapewnić sobie i bliskim przyzwoitą egzystencję. Przyzwoicie mieszkać, mieć na jedzenie, ubranie, raz w roku jakiś wyjazd. Móc sobie czasem pozwolić na drobną przyjemność.
Tak, po prostu mieć tyle, żeby żyć spokojnie. Ale spokój nie…

Chcę też, żeby moje życie było ciekawe, przeżyte możliwie najpełniej. Tak więc mam w planach poznać to i tamto. Nauczyć się rozmaitych rzeczy, dowiedzieć, przeczytać, zobaczyć.

A jeszcze…  pragnę głębi. Chcę móc się zatrzymać. Wznieść ku Bogu. Mieć czas na przebywanie z Nim w ciszy, na modlitwie. Zwłaszcza na kontemplację, która jest moją ulubionym sposobem modlitwy.

I… chcę także być dla innych. Odpowiadać na ich prośby, wspierać, pomagać.

Wszystkie te chcenia walczą ze sobą we mnie. Frustrują mnie. Odbierają miłość, w jej miejsce podkładają powinność.

I tu nagle Święty Paweł z całą mocą pisze do mnie: Zadowalajcie się tym co macie.

Skup się na tym, co masz i ciesz się tym. Mam braci, moich bliźnich, wszystkich tych, których goszczę w moim życiu. Mam wolność. Mam cierpienia na moją miarę. Rodzinę. Mam też gdzie mieszkać, co jeść i w co się ubrać. Mam rozmaite talenty i umiejętności. Czasu na modlitwę, mam tyle ile mam – bywa, że więcej, bywa, że mało – Bóg mnie nie opuści, ani nie zostawi.

Ciesz się tym co masz. Przyjmij to co masz. Nie daj się ponieść swoim chceniom. Frustracja odwodzi od celu, bo przeszkadza być wdzięcznym i kochać. To słowa dla mnie na ten czas. Przypominają o tym, co fundamentalne, a co tak łatwo umyka:

Tak więc chodzi o to, byśmy ze swojej strony nie pragnęli bardziej zdrowia niż choroby, bogactwa niż ubóstwa, szacunku niż pogardy, życia długiego niż krótkiego; i – co za tym idzie – byśmy spośród wszystkich pozostałych rzeczy pragnęli tylko tego i to tylko wybierali, co nas bardziej prowadzi do celu, dla którego zostaliśmy stworzeni. (Fundament ĆD 23)